jakie szczęście mogę ci dać
nieogolone pyskate o twardych palcach
z daleka wydaje ci się że jestem kolorowy
stuprocentowy
a ja przez pół życia
byłem najwyżej czterdziesto
w szkle zawarty
zadomowiony
pragnę cię
ocalić od słów tylko posrebrzanych
z których po jednej wspólnej nocy
pozostać może ołowiane zdziwienie
i pocałunek nie tam zaadresowany
gdzie go wyczekują usta zaciśnięte
szalony jestem od wiatru znad morza
szalone mam słowa na końcu języka
o ile znośniejsza jest samotność niż osamotnienie
jak długo jeszcze
będę szukał w horyzoncie dziury