Pociąg Kraków - Białystok, kilka minut do zmierzchu.
Szpakowaty mężczyzna podnosi głos na chuderlawą kobietę,
ta z kolei uparcie wpatruje się w poszarzałe
obrazy za oknem. Jakby nie słysząc.
Siedzę tak od kilku minut, wbity w niewygodny zakurzony fotel
i bezczynnie przebieram palcami po klawiaturze kolorowej trumienki.
Dokładnie trzy godziny temu mój plecak nabrał rubensowskich
kształtów i z nadzieją pokierował mnie tam.
Przypominam sobie wszystko: znajomą, ogień, respirator,
Katowice, osmolone pamiętniki, czarną pajęczynę
na mojej szkatułce, nadpalone fotografie.
Nagle szpakowaty mężczyzna obniża głos, chuderlawa kobieta
uwypukla się i pęka; obraz znika zza okien.
Konduktor przestaje sprawdzać bilety i machając rękami
wzbija się pod sufit, samotny pasażer z sąsiedniego
przedziału wyskakuje przez okno.
Trumienka lekko pochlipuje i otwiera się, palce znikają
za trotuarem baterii, plus minus dwie minuty i znowu:
rury w każdym zakątku ciała, coraz szybsze pik-pik
i oddech, który nigdy nie jest na miejscu.
- Kraków - Białystok -> przemieszczanie, trupy racze nie poruszają się, chyba że ktoś naoglądał się horrorów i ma w tej kwestii inne zdanie
- szpakowaty mężczyzna podnosi głos -> znów ruch, wypowiadanie, mięśnie w użytku i do tego szpakowatość, już pomijając kwestię opisu wyglądu, ale w nawiązaniu do ptaka i skojarzeniowo do jego wolności, do tego, że ptaki chyba tylko, gdy śpią, nie ruszają się
- obrazy za oknem - bezustannie się zmieniają w rytm poruszającego się pociagu
z drugiej strony mamy:
- zmierzch, czyli pewną granicę, może godzina nadejścia zmierzchu jest zmienna, ale on sam nie, zawsze przynosi to samo; po drugie, co się będziemy wygłupiać zachowując to dla siebie, kojarzy się ze śmiercią
- chuderlawa kobieta - kojarzy się ze śmiercią, przykutą do łóżka
- poszarzałe - ja bym ten przymiotnik odniosła właśnie do niej
- nie słysząc - ja tu widzę automatycznie człowieka stojącego i gapiącego się w jeden punkt, jest jak monolit
pierwsza strofa jest tu wspomnieniem, przyczynkiem do kolejnych wydarzeń. podmiot stara się wyrwać z jego objęć, spogląda na teraźniejszość, co nie trwa długo. coś bezustannie te wspomnienia prowokuje. "chuderlawa kobieta
uwypukla się i pęka" - może to ta kobieta przypomina kogoś z przeszłości. kiedy podmiot powraca ze wspomnień, uwypukla się, tzn. nabiera kształtów realnych, ale znika. podobnie konduktor nabiera właściwości bańki mydlanej. to jak kontakty z małej trumienki - telefonu (?!), przeglądając książkę telefoniczną, napisy zbliżają się do "sufitu", po czym znikają. pasażer wyskakuje przez okno, bo zostaje usunięty.
albo i jeszcze inaczej można to wszystko potraktować, pociąg jako klatka, puszka, w której zamknięty jest podmiot. dopuszcza do środka pewne osoby, przechodzą nawet przez kontrolę, ale w końcu kiedyś muszą wysiąść - dobrowolnie lub przy pomocy innych sił. ta mała trumienka jest jakby serce i rozumem zarazem, steruje wszystkim, a jednocześnie dobranie jej takiej nazwy, znów nakierowuje na zmierzch. jako skojarzenie z telefonem, trzeba by jeszcze dodać problem automatyzacji, pik-pik, to maszyna.