Tam

guwno

 


Pociąg Kraków - Białystok, kilka minut do zmierzchu.
Szpakowaty mężczyzna podnosi głos na chuderlawą kobietę,
ta z kolei uparcie wpatruje się w poszarzałe
obrazy za oknem. Jakby nie słysząc.

Siedzę tak od kilku minut, wbity w niewygodny zakurzony fotel
i bezczynnie przebieram palcami po klawiaturze kolorowej trumienki.
Dokładnie trzy godziny temu mój plecak nabrał rubensowskich
kształtów i z nadzieją pokierował mnie tam.

Przypominam sobie wszystko: znajomą, ogień, respirator,
Katowice, osmolone pamiętniki, czarną pajęczynę
na mojej szkatułce, nadpalone fotografie.

Nagle szpakowaty mężczyzna obniża głos, chuderlawa kobieta
uwypukla się i pęka; obraz znika zza okien.
Konduktor przestaje sprawdzać bilety i machając rękami
wzbija się pod sufit, samotny pasażer z sąsiedniego
przedziału wyskakuje przez okno.

Trumienka lekko pochlipuje i otwiera się, palce znikają
za trotuarem baterii, plus minus dwie minuty i znowu:

rury w każdym zakątku ciała, coraz szybsze pik-pik
i oddech, który nigdy nie jest na miejscu.

guwno
guwno
Wiersz · 24 stycznia 2010
anonim
  • Marcin Sierszyński
    Najgorsze są chyba te wiersze, które spokojnie można przerobić na prozę bez większych zmian.

    · Zgłoś · 14 lat
  • guwno
    Czemuż to?

    · Zgłoś · 14 lat
  • Justyna D. Barańska
    o ja nie wiem czy z tą prozą to nie byłoby większych zmian. najbardziej sprozaizowany jest początek, ale przyjrzyjmy się pierwszej strofie przywalając pionową granicę. po jednej stronie mamy zachowany ruch, pewną żywotność:
    - Kraków - Białystok -> przemieszczanie, trupy racze nie poruszają się, chyba że ktoś naoglądał się horrorów i ma w tej kwestii inne zdanie
    - szpakowaty mężczyzna podnosi głos -> znów ruch, wypowiadanie, mięśnie w użytku i do tego szpakowatość, już pomijając kwestię opisu wyglądu, ale w nawiązaniu do ptaka i skojarzeniowo do jego wolności, do tego, że ptaki chyba tylko, gdy śpią, nie ruszają się
    - obrazy za oknem - bezustannie się zmieniają w rytm poruszającego się pociagu

    z drugiej strony mamy:
    - zmierzch, czyli pewną granicę, może godzina nadejścia zmierzchu jest zmienna, ale on sam nie, zawsze przynosi to samo; po drugie, co się będziemy wygłupiać zachowując to dla siebie, kojarzy się ze śmiercią
    - chuderlawa kobieta - kojarzy się ze śmiercią, przykutą do łóżka
    - poszarzałe - ja bym ten przymiotnik odniosła właśnie do niej
    - nie słysząc - ja tu widzę automatycznie człowieka stojącego i gapiącego się w jeden punkt, jest jak monolit

    pierwsza strofa jest tu wspomnieniem, przyczynkiem do kolejnych wydarzeń. podmiot stara się wyrwać z jego objęć, spogląda na teraźniejszość, co nie trwa długo. coś bezustannie te wspomnienia prowokuje. "chuderlawa kobieta
    uwypukla się i pęka" - może to ta kobieta przypomina kogoś z przeszłości. kiedy podmiot powraca ze wspomnień, uwypukla się, tzn. nabiera kształtów realnych, ale znika. podobnie konduktor nabiera właściwości bańki mydlanej. to jak kontakty z małej trumienki - telefonu (?!), przeglądając książkę telefoniczną, napisy zbliżają się do "sufitu", po czym znikają. pasażer wyskakuje przez okno, bo zostaje usunięty.
    albo i jeszcze inaczej można to wszystko potraktować, pociąg jako klatka, puszka, w której zamknięty jest podmiot. dopuszcza do środka pewne osoby, przechodzą nawet przez kontrolę, ale w końcu kiedyś muszą wysiąść - dobrowolnie lub przy pomocy innych sił. ta mała trumienka jest jakby serce i rozumem zarazem, steruje wszystkim, a jednocześnie dobranie jej takiej nazwy, znów nakierowuje na zmierzch. jako skojarzenie z telefonem, trzeba by jeszcze dodać problem automatyzacji, pik-pik, to maszyna.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    A ja tak sobie myślę, że może ta pani pęka, bo przebiera się miarka bierności.

    · Zgłoś · 14 lat