Imiona. Herbert, ja, cisza.

Jacek

Przy wbijaniu

gwoździ

role są podzielone

 

jest tylko zbyt

wielu kalekich

cieślów

o nazbyt intymnych

dłoniach

 

przecież

akt powinien być

krótki i zdecydowany

tymczasem

zanim rozkwitnie durowy akord

czują woń traw

drżenie mięśni

i prorocze sny przeszywają

ekstazę neuronów

 

uścisk rozmywa

się

 

to jest moment buntu

 

potem nastaje stary

porządek

 

nikt nie myśli o tragedii Atlasa

o stateczności posłuszeństwa

i granicy tego

co wyświęcone

 

gwóźdź wbija się

na kolana

by stawał się doskonały

jak bezduszne równanie Newtona

 

trzeba dobrze poznać chłód

stali

i ciepły upór dębowych desek

 

drewno tłumi

echo

nie ma odwetu

 

dlatego wielcy

gną się pod ciężarem

upokorzenia

Jacek
Jacek
Wiersz · 28 stycznia 2010
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    mocne.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Gwoździe i podzielone role to ja sobie rozumiem jako podzielone role w społeczeństwie i równanie do dołu. Chociaż jest moment buntu i przeczucie, że z życia można wydobyć coś więcej, wkrótce nastaje stary porządek, gwoździe dają wbić się w ramy. System nam każde przeżyć życie na kolanach.

    · Zgłoś · 14 lat
  • guwno
    Umiesz pisać w klimacie Herberta, warszawiaku :P

    · Zgłoś · 14 lat
  • Jacek
    to jest mój klimat Miśku;] Herbert, to inspiracja,a i zbliżyć się do niego nie można, bo to za wysoka poprzeczka. A Ty, wolisz Kraków, czy Warszawę?:D

    · Zgłoś · 14 lat
  • IzAzaliz
    Pisałem tu komentarz przez jakieś dziesięć minut i się przez przypadek przełączyłem:/ Więc teraz się streszczę:

    Sensu i przesłania póki co nie ruszam, bo o tej porze z głębszym myśleniem u mnie ciężko.
    Na pierwszy rzut oka wybitnie kłują mnie 3 momenty: "wybrzmiewanie akordu", równanie "bezduszne a doskonałe" i trzy ostatnie wersy.

    W przypadku dwóch pierwszych, to po prostu metaforyka nie dla mnie, że tak powiem, uwiera przy czytaniu. Pod tym względem inne fragmenty leżą mi bardziej, nawet dopełniaczówki są tu zgrabne i ładnie wpasowane.

    Co do końcówki, to wygląda to trochę tak: czytam sobie tekst, czytam, dochodzę do końca i dostaję obuchem przez łeb. Trójwersem który mi osobiście wydaje się banalny w dodatku pocięty w sposób, który jeszcze to pogłębia. Właśnie banalny, a nie prosty, bo prostotę da się uzasadnić resztą wiersza. Chociaż, z drugiej strony, może powinienem jeszcze przy tym przysiedzieć i postarać się jakoś to sobie lepiej ułożyć, ale pierwsze wrażenie jest właśnie takie.


    pozdrawiam

    · Zgłoś · 14 lat