Jest miasto i jest taka ulica mojego dzieciństwa. Poświęcona nowoczesnym rozwiązaniom urbanistycznym, wyburzona (po wcześniejszym wykwaterowaniu ludzi), przebudowana tak, że nic nie przypomina tej, jaka była. Moje (może nie tylko) wspomnienia, nie chcą tego zaakceptować, choć rozum konieczność taką jest w stanie zrozumieć. Więc właściwie swoim wspomnieniom, poświęcam wiersz. Wspomnieniom, nie świetności, a jej śmierci w poprzednim kształcie i kolorycie. Jednocześnie jest kontynuacją cyklu: "Ulice". Ulica Wysoka. Na ulicy Wysokiej Nic już nie jest, jak było, Czerń spogląda zza okien, W murze obok jest wyłom. Przerdzewiałe latarnie Jak kikuty na wietrze, Pomarszczone fasady, Postarzała się przestrzeń. Pokrzywione trzepaki, Z bruku chwast jakiś rośnie, Wszystko takie nijakie, Milczy coraz donośniej. Skarga w domach się tarza, W połamanych tkwiąc krzesłach, Z wyprowadzką, w bagażach, Dawna świetność odeszła. Parki z całym oprzędem Nić zerwały Wysokiej, Ktoś zostawił uwiędłe Pelargonie wśród okien. Zrujnowane wspomnienie, Niepotrzebny wstecz pościg, Wszystko tylko jest cieniem Wyobraźni, młodości. |