na dachach świata

Raoul Duke

 

obudziłem się zasypany śniegiem
kompletnie zaszyte włosiem powieki rozciąłem namacanymi w zaspie nożyczkami
znalazłem się gdzieś gdzie panuje wieczna mgła

jeszcze wczoraj zasypiałem pod kocem
powierzchnia płaska a na niej miliard ton białej udręki
w nierównych zaspach znalazłem jeden tylko charakterystyczny punkt

czerwona plastikowa łopata do odgarniania puchu wbita weń
i zabrałem ją jak się biorą niewolnicy do roboty - nie pytając o szczegóły
wkoło ja łopata całun zimy i coś do zrobienia - wiadomo co

zacząłem przerzucać tę zmorę
jedna na prawo - druga na lewo
zorientowałem się że odkrywam odkryte już ścieżki bo przed oczami miałem całe labirynty
wcześniej były tu krety albo minotaury czy inne dziwactwa

wbiłem łopatę i zapaliłem papierosa
w kieszeni kurtki namacałem dwie karteczki
a tak
wygrałem dwa bilety na Koniec Świata
zmarnują się
i podam miliard powodów
jestem polakiem - bez wszystkich czterech samochodów

potem pomyślałem że przecież wczoraj ktoś mnie kochał że ktoś na mnie czeka i trzeba mi stąd co sił spierdalać
i przypomniałem sobie zaraz że nie
to nie wczoraj było
że wczoraj Brygida mi powiedziała że jestem chyba pedałem i że cześć
ja powiedziałem jej że w takim razie to ona jest pedałem i żeby wypierdalała

nie kończąc palić rzuciłem się na przełaj przez największe zaspy sprawdzić co jest dalej
zadarłem głowę do góry i zobaczyłem ciemny smog
no dobra a co jest na dole

na dole nie było nic
czarność nicość nieskończoność zwał jak zwał
stanąłem na krańcu tego monstrualnego dachu
na zlodowaciałej rynnie pokrytej rdzą i ledwo się trzymającej

splunąłem a splujka moja spadała wieczność
potem we mgle zobaczyłem inne
niewyraźne budynki
albo same dachy i innych takich jak ja z łopatami w rękach
takich które nigdy nie dadzą rady zrobić tego co im przeznaczone

stałem jak prorok z dłoniami w kieszeniach
bo oni też zaczęli po kolei pluć ze swoich dachów
sekunda po sekundzie
odbijało się echo naszych żyć
pluliśmy na nie
a ślina nasza spadała wieczność w wieczność

Raoul Duke
Raoul Duke
Wiersz · 31 stycznia 2010
anonim
  • Justyna D. Barańska
    no. początek to taki toporny jest, subiektywnie bardzo powiem, że dość przegadany. im dalej, tym to się jakoś klaruje i mniej tego zbytku jest. trzeba by to jednak jeszcze wygładzić, naprawić spieprzone fragmenty, bo na przykład "echo naszych żyć " - te życia brzmią tu koszmarnie.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Ja bym z 'dłoniami" coś zrobiła, bo to jakoś nie po polsku.
    "takich które nigdy nie dadzą rady zrobić tego co im przeznaczone' - to 'które' chyba się do ludzi odnosi, o ile dobrze rozumiem? Więc chyba powinno być 'którzy'.
    Tyle uwag technicznych.
    Wiersz dla mnie dobry. Nie 'przegadany', ale 'rozgadany'.Pokazuje osobę oderwaną od świata, jednocześnie wściekłą i okropnie samotną.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Co Ty tak milczysz, głuchy na apele, autorze? Bo ja nie wiem, co z tym zrobić. Mogłabym Ci sama poprawić, ale się trochę boję, że się zbulwersujesz, że Ci przy tekście majstruję.

    · Zgłoś · 14 lat