Dzień umiera, ośmiotysięczny dwieście pięćdziesiąty
czwarty raz. Na stole bogactwa obcych, które zawstydziły,
obok piszącego kobieta o kasztanowych włosach.
I ten dym. Dym-dym, co pojawia się właśnie
w takich chwilach i drażni oczy.
Kobieta woła po nazwisku, czule deformując końcówkę,
przepływając przez każde „r”. Piszący w dym,
dym-dym, osiada na siatkówce. Dzień dobry,
dzień dobry po czasie. Papierosy i kawa -
literacka reklamacja, kobieta nie istnieje
w tym momencie, bo ten moment sakralizuje
kobietę, wiara.
Mówi: przyjdź i zrealizuj. Dym. Dym-dym
z ust. Po kilku i po godzinie.
Grzech, kobieta, kobieta, kobieta. Dym.
Dym, dym. Pływa i przelatuje nad taflę
w celu powietrza. Ko, ko –
bieta, ta, ta. Kasztanowe. Włosy.
Włosy, włosy!
I mówi i dyszy. Piszczący przestaje, choć
postanawiał i walczyć. Kobieta i tamten.
Pisze. I zmyśla wszystko
i teraz domysł.
wiersz religijny
plakat na murze karmelitanek:
zróbcie mu miejsce
pan idzie z nieba
komentarz:
to jak w tym dowcipie
siedzi facet na torach
przychodzi drugi i mówi
posuń się
Hayde, nic a nic nie zmieniałem!
"dzień dobry po czasie. papierosy i kawa" - konsekwentnie nie powinno być po kropce wielkiej litery? i z uwag to dodałabym jeszcze, że ostatni wers nie jest taki konieczny. Dobre to zmyślanie, więc mogłoby dłużej pobrzęczeć w głowie.
"I zmyśla wszystko" - no tak, jak to piszący:)