dorastam w mieście
stu banków i biblioteki
tu się na półkach ma
Villona i Sartre'a
mówi się rzeczy na wersety
i rozmawia się w porcelanie
i krzyczy się w chusteczki
higienicznie
żeby być czystym
myje się ręce
w drobny mak
trzyma za nogę
kurczowo
i bierze ją za pas
żeby być czystym w drobny mak
i śni się z otwartymi oczyma
bo chwała
bo strach
żeby nie przegapić i zdążyć
o kant
o Kanta
miasto wjechało w nas czołgami
w grzęzawisko
żeby nie wierzyć własnym oczom
"trzyma za nogę" to mnie jakoś wybiło i zrobiło się absurdalnie. Ale może to moje skojarzenie tylko, bo widziałam kiedyś film z kiepskim tłumaczeniem, w którym idiom "you are pulling my leg" przetłumaczono dosłownie, jako "ciągniesz mnie za nogę" i to było strasznie glupie, bo na ekranie nikt nikogo za nic nie ciągnął. A zwłaszcza za nogę. Tylko dwóch facetów ze sobą gadało o interesach.
"miasto wjechało w nas czołgami" - tenn wers jest tak dobry, że osobiście bym na nim poprzestała, no ale to nie mój wiersz