Irysy

Konrad Matysiak

1.W nocy, na wietrze, na skraju deszczu,

Znajduje pięć irysów i mówię: śliczne.

Jak gdyby kobieta chwilkę obok nich spała,

Obudziłem się, odeszła, ale pamięć jej włosów

Dalej trwa na ich słodkich językach.

 

Chciałbym te płatki rozrywać zębami,

Chciałbym przeniknąć w ich włochatą istność,

W ich piękno i obojętność. One całe życie

Wstrzymują oddech i otwierają się, ciągle otwierają.

 

2. Nie jesteśmy kochankowie ani brat i siostra

Choć trzymając się za ręce razem przemijamy

Drżąc i płonąc, aż myśl i pożądanie

Znikną i po całym śnie życia,

Po życiu we śnie, budzimy się umierając -

Fiolet błękitnieje, niebieskość zmienia się

W czerń - a irys błaga

Jeżeli błaga

Żeby nią być.

Konrad Matysiak
Konrad Matysiak
Wiersz · 11 lutego 2010
anonim