jednak równam do środka i po co szkoda jutra na korzenie
w betonie szkoda dzisiaj na fundamenty z papieru szkoda słów
na szukanie wczoraj i ciepła które mogło stać się ciałem
stało się ciepłą wódką głową w mur i butelką w ścianę
zachłysnąć się powietrzem to jest początek spadania
dojrzałam wbrew sobie bo w rzece była krew bo umarł przyjaciel
młodość wraca falą w grób więc to już a dawniej miałam skrzydła
i wiarę prędko zmniejsza się przestrzeń między teraz a krawędzią
otchłani gdzie kiedyś nie zasnę na trzeźwo gdzie obłędem straszy
szyderstwo do mięsa rozdartego lustra
więc tak tu się żyje i mija bez twarzy wzlotów spektakularnych
przejść w niebyt jaki kraj taka niemoc i tacy poeci odmierzam dni
rozkazami o oczach pustych jak ekran co wyciska bezbolesne sny
bez szansy na gorycz poranka bez szansy na wstań i idź
zanim krzyż ci postawią zanim rzucisz się z głową w nurt
i zapomnisz liter
udziela się. a może raczej odnajduje w sobie.dużo.
na końcu mocne przejście od ja, do ty.
może przekleić co notatnika i stamtąd wkleić? czcionka jest nieostra... chyba , że to dodatkowe wrażenie...
Musiałam to napisać , choc może to nie ma sensu. pozdrawiam.
otchłani gdzie kiedyś nie zasnę na trzeźwo gdzie obłędem straszy
szyderstwo do mięsa rozdartego lustra"
zwraca moją uwagę na pewno!