I.
człowiek z człowiekiem szklankami się styka,
to historia nie tylko dla młodych
co jeden chrząknie, to drugi znów łyka,
pełno tu ludzi dobrych i szczodrych
skrzywione twarze, czuć krew pulsującą
plamy na stole coraz to większe,
przynosi nam pani tą ciecz tak kojącą
za oknem kołyszą się trawy na wietrze
II.
teraz to widzę dobrze - ta izba faluje
nie płynę bynajmniej statkiem
jeden drugiego łapie za szyję - morduje
a ja przechylam kieliszek ukradkiem
ktoś znowu upadł, tenorem ktoś ryczy
płyną podłogą wszystkie nasze żale
każdy myśli że jego się nie tyczy
i pije i pije i pije dalej!
nie wiem co robię i dlaczego pod stołem,
gorycz porażki, upadam trupem
ktoś podtrzymuje ciało, czuję się wołem
czy da się uratować tą pijaną grupę?
III.
O Dionizosie! Twe drogi każdego pozbawią rozumu,
przecież człowiek normalny nie chodzi okrakiem
ja chcę wyjść, położyć się a oni dolewają rumu
cofam się idę i jestem rakiem
Na Olimpu szczycie poległem żołnierze
Życie to nie bajka widzę tylko czerń,
Straszna choroba od środka mnie bierze,
Czuję jak wbija się w czoło cierń
IV.
Pobudka, czas wstawać, godzina dwunasta
Znalazłem się w domu z magii pomocą
Piekielne uczucie w trzewiach narasta
Dwie szklanki wody mnie rozochocą
Wczoraj zdobyłem Rzym i Ateny
Dzisiaj połykam gorzki Panadol
To jest koniec, brak twórczej weny
Powspominamy nazajutrz rano