Widziałam kiedyś
Giocondę
nikt by jej nie przeoczył
frunęła na lawendowych skrzydłach
wiatr smagał jasne ramiona
filigranowe oblicze
a oczy?
jakie mogą być oczy?
źrenice jak kawałki ognia
tęczówki zdawały się płonąć
Patrzyła tak intensywnie…
Kap, kap.
Łzy spadały na mokre już chodniki
kropla za kroplą
na zachlapane już weneckie ulice
O zielonkawej barwie pokory
przed alabastrową pięknością
Ziemia uchyla się do stóp
płynie i płynie
powietrze
jakby falą bladej rosy
delikatnie
osłania ją ze wszystkich stron
To przecież ta Mona Lisa…
I ukłon, i ukłon
I jeszcze jeden
stłumiony krzyk Wody
te łzy przekrzyczy tylko Ogień
iskra w oczach
z troską
Wiatr otoczy przezroczystą wietrzną chmurą
od Ziemi weźmie początek…
Tylko Czas
ciągła zabawa w chowanego
nie pasuje do majestatycznej Giocondy
Tylko Czas
pięć żywiołów było i będzie
Tylko Czas
za daleko do przodu jak zwykle popędził
Tylko Czas
jeden jedyny na zawsze samotny…
Jak dla mnie, ciekawa ostatnia strofa z powtórzeniami "tylko czas", znaczącymi się tykaniem zegara.
POzdrawiam.