Widzisz, Marku, doszło do tego, że trzeba wyciągać
wnioski. Nie wszystko jest tak, jak myśleliśmy. To jest
ten czas, kiedy wersety załamują ręce pod ciężarem
prawdy. Boję się, że wiersze znikną wraz ze wschodem,
wszystkie - bez wyjątku. I że nie zostanie nawet blizna
(a tak chciałbym wspominać kształty dłoni smak wiatru)
Dziś stwierdzam ze zdumieniem, że świat akceptuje
momenty wspólnej krwi. Napawa mnie to optymizmem,
bo wiem, że uzbrojony we własne słowa – przetrwam. Ja tak,
ale rdzawe liście nie potrafią bronić się same. Boję się, że wspomnienia
bezlitośnie rozerwą przestrzeń. Wiem, że będę jej bronić
umyślnie, choć nie powinienem. Potężne konary upadną
wreszcie pod ciężarem sumienia.
Jestem w raju. Wiem, że mógłbym
tu pozostać. Wracam jednak, żeby uratować to,
co zostało nam zapisane. Wbrew podszeptom, wbrew
wyobraźni. Nasze współżycie będzie zapewne
Ad kalendas Graecas, ale nie przejmuj
się. Między nami jest chwila, wąska jak
spojrzenie
"Nie wszystko jest tak, jak myśleliśmy, To jest" - przed To ma być przecinek czy tylko pomyłka z kropką?
w własne - we
Bo przychodzi w życiu taki moment, że trzeba stanąć z prawdą twarzą w twarz lub raczej dochodzi do zderzenia tego, co kreowane przeze mnie [bajki - stąd księżniczka? czyli narracja własnego życia tylko z własnego punktu widzenia], a tego, co jest poza mną, co również mnie i moją historię kształtuje. To trudne zadanie.
Wiersze to również sposób autokreacji, kiedy znikną czy zniknę też ja, taki, jakim się stworzyłem? Blizna, czyli pamięć - ale pamięć jest dwuznaczna: jest warunkiem integracji oraz groźbą rozbicia, jak pisze Skarga.
A świat musi akceptować te "momenty wspólnej krwi", ponieważ świat to jednostki, zbiór sobości, które jednak spotykają się na swych drogach i kształtują wzajemnie. Więc i te "własne słowa", jak spotkania są istotne.
I najlepsze z całego tekstu - to te rdzawe liście, ten moment przyciąga plastycznością, w tym miejscu wyszedłeś ponad poziom. Rdza, też przypomina krew, te liście też są częścią mnie, ale istnieje jeszcze coś takiego jak zapomnienie, które przynosi równowagę.
Tu jest "we". To czemu "w"? Bo nie rozumiem.