tynk odpada - hak wypada - dzień przepada

Raoul Duke

 o świcie się spinam

na haku sufitu

odchodzę


ja już nie żywy stoję

a mija trzeci dzień

boję się o kolejną śmierć


bo gdybym przepadł wieczorem

czyli jutro by mówili o mnie


że zawsze taki wesoły

że wielu przyjaciół

że pomocny

że plany

przyszlość

młodość

miłość

zdrowie


rodzina - kocha mnie


dałoby się słyszeć takie szemranie

z daleka aż z bliska

tyle co o mnie

tyle właśnie po mnie


nawet nie

to gadki sprzed prababki

mojej

czasu przed śmiercią na strychu


stoją oczy wypełnione patrzenieniem

pod rynną

nie wiedzą że na deszczu

nie widać łez


wstaję po raz któryś

za każdym rzucając sznurem

krew buzuje jak echa rybich ławic i idę

idzie część moja - odklejona


jedni zanim dojdę znowu

o powiedzą

że bohater

odważny

że mądry

rozważny


a ja najnormalniej stanę

wytrę mokre dłonie

jak zawsze

co dzień


ustanie drganie powiek

Raoul Duke
Raoul Duke
Wiersz · 7 maja 2010
anonim
  • Kasia     Czyżewska
    i świetne momenty - echa rybich ławic i kalki językowe... przyszlość - ł. ciekawa refreniczność ale dla mnie z pewnością tekst do pracy. do odsiewu.

    · Zgłoś · 14 lat