sama nauczyłaś mnie tej wolności
w tunelach St. Mary's Hospital
krzycząc coś o jakimś ojcu
wyplułaś we wrześniu pod jabłonią
włożone mi do ust słowo mama
pulsowało cicho czekając na bunt
nie bałam się mrówek i kosmosu
najlepsze było w tobie ciepło
mały domek biały jak kość
odsłonięta w bólu na nowy początek
potrząśnij swoim zmanipulowanym
małym śmiesznym niby mężem
w niemym zachwycie był zawsze prawdziwy
no to jestem nienormalna
odmawiam życia z poradnika sukcesu
i przyznaję że nienawidzę tego co mam
w sobie jeszcze waszego
Ja - narodziny.
Ce.
Ce.
Wiersz
·
7 maja 2010
Pozdrawiam.
Nietzsche
Rito - jak zawsze ; )
Jakie to prawdziwe uczucie - też mam coś takiego z jednego z rodziców, drugie bynajmniej było dobre i kochane.Dzięki S. za wspaniały tekst.Pozdrawiam.