mówią, że odkrywanie siebie jest absurdem wykreowanym
przez kolejnych władców; nadejdzie ponura niedziala,
ruszycie oddać siebie wybranemu kretynowi, wszystko
co macie od teraz będzie ich, nawet twoja złota plomba.
papierosy same wypadają z dłoni - płonę od piersi w górę.
ujawniam się i kroczę przez płaski meksyk, jestem jego
ciszą, wstążką, szpilką kolorową macicą zasypaną szkłem.
najmniej czego chcę to wiedzieć, która jest godzina;
nie jestem prawnikiem, nie znam trudnych słów, nie umiem,
nie wiem. nie lubię zwierząt ani psów nieszczerych.
wracam boso przez meksyk płynie czas nieeuropejski
ustalony przez czarnego prezydenta, gdzie dom,
a czas na pograniczu ludzi i psów.
obiecaj więcej, a zaistniejesz.
zaistnieć
Emilia Czasami
Emilia Czasami
Wiersz
·
20 czerwca 2010
-
Figabardzo płynne, przyjemnie się czyta.
-
Dominika CiechanowiczŚwietnie napisane. Ma to coś. Nie rozumiem wprawdzie, w jakim celu zastosowałaś kursywę, ale wierzę że miało to jakiś cel:)
-
Anonimowy Użytkowniku Ciebie każde słowo ma swoje miejsce, Niesamowicie budujesz napięcie!