przerysowane togi ufryzowanych augurów trwonią ziarna klepsydr
na wystawne biesiady wokół słomianego tronu długich pozorów
bochen powszedni rodem z modlitwy jest dla Greków Żydów i barbarzyńców
takim samym igrzyskiem nieoczekiwanego święta jak i dla najwierniejszych synów wilczycy
pogubieni w naukach rabbiego Saula syci wodnistego wina granitowi nazarejczycy
wyprowadzili swojego ojca mistrza i ducha za zachodni limes ogrodu Hesperyd
kości dwunastu tablic pozbierane wytrawnymi dłońmi uprawomocnionych graczy
zdobią hipoteczne kolie i diademy najdroższych w Mieście sprzedajnych niewiast
flegmatyczni spiskowcy Pizona opasani ołowianymi mieczami obłaskawionych Furii
rozwieszają swe aseptyczne tuniki w żółtozielonych oliwnych lampach melancholii
a cóż złego uczyniły wyniosłym szerszeniom błotnistej niepogody olimpijskie drzewa wiatru
czy muszą zawczasu karcić źródlaną trawę za macierzystą nieprawość wszystkiego co się wydarza
to nie jest epizodem tego się nie doświadcza w scenie kiedy Edyp idzie na wygnanie
niczym nieme oczodoły jak koła przegranych kwadryg rozłożone na grozę i łaskawość
istnieją bowiem szczęśliwe lub nieszczęśliwe bóstwa zwane okropnościami ostatnich zdarzeń
równie obmierzłe co pomyślne i uskrzydlone tyle że nie potrafimy ich dostrzec za czymś z oddali
rozrzucony padół porzuconych przykazań i moje bezsilne wszystko przemyślnie nie istnieją
choć pozostają w zgodzie z nieznanym bez zadrutowaych związków i drakońskich porównań
śmiertelnik szczęśliwy nie zna trwogi nawet w obliczu śmierci jedynie człek który żyje nie w czasie
jak świeże horrendum ostatniej wojny która aż tak upiorna nie była tylko nie potrafimy tego dostrzec
to co jest realne za radą drabiny nie interesuje rygla do którego nie masz klucza choć podziwiasz pokój
albowiem cień Nestora pochłania się pytaniem tak jakby rozkładał tęgą niemoc na płyny i humory
nawet w obliczu łoża agonii zabójców Nerona
powiem tak: niektóre fragmenty podobają mi się bardzo, ale jako całość tonie.