matryca

Joanna Krzepina

ciepłe, żółte światło kładzie się tłusto, blikiem.
jeden ruch, żeby krajobraz zebrać w plany,
odparować. później w oku zostaje sól, albo palec

boży. dzień przejmuje imię kobiety, jej okrągłe
myśli i pomieszczenia. zaglądanie. mężczyzna 
to kontury, głos, a w nim głęboki
cień.

każda niedziela koncentruje zmierzch 
w ruchomym punkcie, można łapać
i zdrapywać ze ścian

zajączki.
 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 4 głosy
Joanna Krzepina
Joanna Krzepina
Wiersz · 11 lipca 2010
anonim
  • Dominika Ciechanowicz
    Nie wiem, czy dobrze rozumiem: kobieta - dzień, mężczyzna - cień? Coś się buntuje we mnie przeciw takim binarnym opozycjom, upraszczają nam świat za bardzo...
    Za to gra światłem jest świetna!

    · Zgłoś · 14 lat temu
  • Figa
    Bez zastrzeżeń. Jest po prostu wydoskonalony w każdym możliwym calu.

    · Zgłoś · 14 lat temu