ciepłe, żółte światło kładzie się tłusto, blikiem.
jeden ruch, żeby krajobraz zebrać w plany,
odparować. później w oku zostaje sól, albo palec
boży. dzień przejmuje imię kobiety, jej okrągłe
myśli i pomieszczenia. zaglądanie. mężczyzna
to kontury, głos, a w nim głęboki
cień.
każda niedziela koncentruje zmierzch
w ruchomym punkcie, można łapać
i zdrapywać ze ścian
zajączki.
matryca
Joanna Krzepina
Joanna Krzepina
Wiersz
·
11 lipca 2010
Za to gra światłem jest świetna!