Perle... Tej jedynej...
w krainie wędrujących wydm
wystygła już gorzka kawa
stygną ręce którym nie było dane
dotykać twoich włosów na rozmarzonej poduszce ostatnich spojrzeń
zastyga w bursztynie niewidzialny szept
to nie byłam ja
to nie byłem ja
to tylko słowa z lędźwi
to nie były moje usta
to nie były moje ręce
to nie byłeś ty
to nie byłaś ty
to tylko fragment kształtu
to tylko dotyk nocy
to tylko czas
zmyty oczekiwaniem
na piersi nowej Isis
twój aksamit łona
od zenitu po wieczne horyzonty pożądania
zwodzi
od wschodu do wszystkich zmierzchów spełnienia
nienasycenie nowe w rogi obfitości przelewa
sir Lancelot
pośród wód i słońca
miecz wypełnienia
dobywa