nie pojadę na dikandę bo mi w czas nadmuchano
a zadął ten którego prosiłem więc nie wypada żałować
miał być lekki powiew ale miechacz parsknął na widok
pęczniejącego wytrzeszczu dziecka witającego lądujący spodek
i odmierzono mi miarą pełną dobrze utrzęsioną
uśmiech Boga dolepiony pod moim nosem
dylemat
czy w miejsca publiczne wypada teraz
czy po kościołach kryć się
będę się obnosił
czas odróżnić
łaskę od łachy
łaskę od łachy"................................to
reszta nic nie daje
pęczniejącego wytrzeszczu " Byłaby to fenomenalna onomatopeja, ilustrująca "zgrzyt żelaza po szkle", ale nie jest;p Błagam, zrób coś z tym, bo kakofonicznie brzmi:)
Poza tym widać, że trzymasz wiersz w ryzach,a to już dużo. Ni będę się na siłę przyczepiał. Bardzo dobre ostatnie pięć wersów.
np: "pęczniejącego wytrzeszczu dziecka witającego lądujący spodek" - ten wers jest dla mnie wyjątkowo językołomny i powoduje problemy z wyobraźnią. już samo lądowanie spodku jest dość dziwne, a do tego dziecku wytrzeszcz mu pęcznieje i jeszcze chce te ufoludy witać, choć mnie się wydaje, że jak ma wytrzeszcz to jest zszokowane i witać by jednak nie chciało.
i przejście ze spodku do Boga, nie ogarniam chyba ;)
natomiast są też takie hasełka, jak "bo mi w czas nadmuchano", "czas odróżnić/ łaskę od łachy", które sprawiają, że w tekst chce się wnikać.