Mistyczni poeci są chorymi filozofami,
A filozofowie są szaleńcami.
Fernando Pessoa Dziś przeczytałem niemal dwie strony
dłubanina w nosie bez końca i bez ograniczeń
podjadanie chipsów i zapiekanek
podbieranie mamusi forsy z konta i portmonetki
wykorzystywanie każdego z orżnięciem włącznie
zaglądanie przez dziurki do kabin w publicznych ubikacjach
obrabianie dupy znajomym i nieznajomym
bazgranie sprayem na płocie jak też innych powierzchniach płaskich
wyrywanie panienek i torebek zasuszonym emerytkom
rozpierdolucha pospolita mordobicie zadymy ustawki wojny gangów
oraz inne tego typu pierdoły do straszenia w nocy sąsiadów włącznie
i najważniejsze -
ściemnianie i wkręty
przy nierównym podziale sił
mój kameralny hymn
( niczym trzy paczki Marlboro na dwa dni )
nie ma pesymistycznej konkluzji
jak wielkanocna kolęda
masturbacji
niezamieszkałych cieni
Pierwsza część tekstu jest bardzo słaba. nie wysiliłeś się. Literatura to nie rzucenie kilkoma sloganami, utartymi zwrotami, rzeszą wyrażeń zasłyszanych od innych. Dodatkowo całość ubrałeś w takie słowa, że efekt dla mnie jest jednoznaczny. Tak, poezja nie powinna być sztucznie nadmuchana, ale nie powinna też być taka. Samotny dystych między dwoma strofoidami tylko utwierdził mnie we wcześniejszych przekonaniach.
Wiersz zaczyna się wierszować w ostatniej części, ale tylko stylizacyjnie, a to dla mnie za mało.