omijając kilkuset kilogramowe
krople kwaśnego deszczu
toczę się
od ściany do ściany
od dnia do dnia
od początku do końca
przetaczam się jak burza
nad oceanem
któremu przecież nie potrzeba więcej wody
kropla za kroplą rozbija się z hukiem
obok mnie
i wtedy uświadamiam sobie
że to ja sam spuszczam owe kwaśne krople
że to ja daję im życie
a one zgorzkniałe skwaszone i rozczarowane
usiłują zemścić się na mnie za całe zło tego świata
to wszystko moja wina
I za każdym kolejnym czytaniem , choć tak bardzo chcę się skupić na szaleństwie i opętaniu, które tak ładnie potrafiłeś uchwycić, to i tak wybucham śmiechem przy spuszczaniu.
"od ściany do ściany
od dnia do dnia
od początku do końca" Trochę zbyt banalna ta anafora. Nie mówię tu o warstwie znaczeniowej, a o konstrukcyjnej.
"owe kwaśne krople" na siłę unikasz powtórzenia. "Owe" brzmią nienaturalnie.
To nie jest całkiem zły tekst, ale wymaga dopracowania.