lemoniadowy Joe wyszedł na spacer. wziął pod pachę ulubione
lemon tree. po prostu czasem potrzebował zerwać myśl prosto z krzaczka
i natrzeć nią siebie. lemoniadowy Joe był
wariatem, częstował ludzi świeżo wyciśniętym kwasem.
czasem wyciągał broń, by móc odkurzyć i zabić.
lemoniadowy Joe nienawidził wszelakich westernów od dnia własnej śmierci.
obejrzał jeden, wypił cytrynę i poszedł spać. nigdy więcej go nie widziano.
Tak mnie rozbawił , że podziekować chcę
pozdrawiam
Chyba tak byłoby poprawnie.
O jednego Lemoniadowego za dużo. Dwa razy w zupełności by wystarczył.
Ja jestem na "tak", a że nam wywiało w pole wszystkich opiekunów (tak mi rzekła ongiś Justyna, a jeśli się myliła, to będzie na Nią!!!), to pojedynczym głosem puszczam ten tekst w świat.