moje kłamstwo
ja przeciw – ja poza – ja
zaimek z prefiksami
bez ani słowa bez mów do mnie
ale to coś więcej
ale to coś znacznie podlejszego
szaleństwo z metodą
góra na którą chcę wejść
jest prosta –
to tylko kwestia wyboru
jakiego nie ma
jakiego być nie może
lecz wtedy potykam się
o żal zmieszany z pocałunkiem
więc
pytam podziemne przejście pytam miasto
pytam niedokończone spojrzenie –
wówczas Stwórca wybacza
pozwala trochę pobluźnić
zabrać ze sobą eon
a może nieznaną barwę
krok po kroku
prawdziwy wariant
finału wielkiego tygodnia
Na początku czuję echo Kierca.
Na małe "tak", bo poza tym bez szaleństw.
"pytam podziemne przejście pytam miasto" wycięłabym to drugie pytam. ale cóż to za zachłanność rzucać się na cały eon?
to dość przyjemny tekst i wymowny, ale z drugiej strony nagromadzenie tylu rekwizytów nie pozwala do końca ułożyć z tego całości. ja, prefiksy, szaleństwo, góra, wybór, żale, pocałunki, miasto i jego miejsca, Stwórca, eon, barwa, wielki tydzień. na dworcu w Bydgoszczy dochodzi do zmartwychwstania? zamaskowany ten Jezusek.
chyba bardziej na nie jestem niż na tak.
Ale później sobie pomyślałam, że nic mi do tego, a przecież ilość przejechanych przeze mnie stacji też powoduje do zapisów i to wcale nie zapisów miejsca a jedynie myśli.
I myślę, że to bardzo dobry wiersz, to mądry wiersz, w którym genialnie się myśli o prostej górze, bo nawet jeśli to szczyt pod kątem 90stopni to i tak w pewnych okolicznościach będzie prosty. Albo inaczej - prosta góra to też niedobrze, bo jeśli ani kamienia do zahaczenia nogi, to ciężkość straszna po niej dreptać.
No i przeczytałam nie "wariant" a "wariat", co mi się spodobało o niebo bardziej, dlatego zostanę sobie przy wariacie finału.