Tam - zaczynał się żywioł błyskawicy,
Gdzie - z dniem głaskała się czarna noc,
Na granicy bezkresu nieba i bezmiaru wód
Cienką amarantową linią nakreślił Bóg
Miłości delikatny, wątły kształt.
Zawiązany na pąsowej nici,
Skatowany upływem wieków,
Splątany zamianą ról,
Poprzeplatany równouprawnieniem
I zagmatwany wojną płci
Gdzieś w przestrzeni wciąż tkwi.
Węzeł zmysłowo-cielesny.
Nieskończenie nierozwikłany,
Boski twór.
Dając nam niezliczone świadectwa
Domysłów i nadziei
Ogromny wór,
Od lat wciąż bezskutecznie
Usiłuje wykazać,
Że jest, że będzie wciąż.
Gdzie - z dniem głaskała się czarna noc," absolutnie nie rozumiem idei zastosowania takiej interpunkcji.
"głaskała się " tu chyba wkradła się niepotrzebna spacja.
"Cienką amarantową linią" Zbyt silne są konotacje z pewnym genialnym filmem.
"Zawiązany na pąsowej nici,
Skatowany upływem wieków,
Splątany zamianą ról,
Poprzeplatany równouprawnieniem
I zagmatwany wojną płci" obrazowość to bardzo ważny element budowania relacji na linii wiersz - czytelnik, ale co za dużo, to niezdrowo.
"I zagmatwany wojną płci
Gdzieś w przestrzeni wciąż tkwi.
Węzeł zmysłowo-cielesny.
Nieskończenie nierozwikłany," z rymami to trzeba konsekwentnie, a nie punktowo.
"Na granicy bezkresu nieba i bezmiaru wód" - tu już po prostu wchodzisz w totalny banał, bezkresy były dobre w czasach Mickiewicza, dzisiaj są już wytarte. i niestety takie uwagi mogłabym dać niemal przy każdym wersie, bo albo kombinujesz i z najprostszych rzeczy robisz udziwnienia albo ładujesz tysiące przymiotników. nawet będąc bardzo dokładnym, wszystkiego nie opiszesz, to jest niemożliwe. każdy tekst potrzebuje miejsc niedookreślonych, aby czytelnik mógł w głowie obudowywać szkielet. kiedy wrzucasz tyle określników, odciągasz go od głównego wątku i w rezultacie nie ma pojęcia o czym jest tekst.
Powodzenia przy następnym tekście, tutaj jak Jacek jestem na nie.