pewnej nocy w Kętrzynie rok
temu po wypowiedzeniu sakramentalnej
kwestii mam was gdzieś chcę się
utopić wlazłem po kolana do jeziora właśnie
wtedy wpadł tam Ikar nie budząc nawet
wody za swój moralny obowiązek
uznałem zorganizowanie po nim stypy a po drugie
szkoda mi było zamszowych
butów więc wypełzłem na brzeg i poszedłem
na działki ogrzać się z kolegami przy ognisku
rozpaczy ktoś
rano powiedział że Ikar ze wstydu
rozbił się w kardiologicznych ciemnościach o dach kętrzyńskiego
szpitala
Przenosisz swoich bohaterów w współczesne realia.
Ikar jest bezwstydnym idiotą, który nie pozwala Ci się zabić.
Ironia losu???,(ja Ci dam się zabijać!!!!, pogadamy inaczej :) )
W każdym razie jesteś mistrzem w okiełznaniu czasu dlatego Twoje wiersze mnie porywają!
Czasem, gdy czytam czyjeś teksty, nieważne czy na portalach, czy w książkach, myślę sobie ''kurde, dobry(/a) jest, aż chce się czytać, czemu ja tak nie umiem?'' Tak jest właśnie z Twoimi wierszami. Chociaż przyznam, że bardzo ciekawi mnie proza w Twoim wykonaniu, nie wiem czy jakakolwiek istnieje, ale chętnie bym coś takiego przeczytała.
Dobra, wystarczy tego wylewu szczerości, bo mnie znów ktoś bezpodstawnie oskarży o podlizywanie. ;)
jedno, co mi nie pasuje, to logicznie nie trzyma się kwestia, że kolo wychodzi z tego jeziora, żeby ratować buciki, tak? ale jak ratować, skoro one już w tej wodzie i w tym całym świństwie, co było na dnie, zostało zanurzone. to jest jakoś bezsensu.
nie mniej przewrotność z Ikarem nawet mi się podoba.
Mnie wkurzyło użycie działek w tekście, brzydkie słowo i wierszu mogłoby jedynie robić jako dwuznaczność, ale Ty zamknąłeś je wyznacznikiem ogniska i nijak nie da się zinterpretować podwójnie. Ale za Ikara masz wielki plus.