słuchając Claude'a Debussy'ego spoglądam
Chagallem w topole Hipnozą wychynąłem spod twego
ramienia Synonimem witraża spodek
zachował niedomknięcie okna (mrużę
muskające podróże palców wytrzeszczem
nieodległych fusów rozbudzenia) Plamy
(wróżką kusi niebanalność
pamięci) Książkę i filiżanki po ostatnim rozdziale
ofiarowałem zakurzeniom i jakoś rozbudzać
mimo prób nie pragnę martwej natury Od dawna
nie golę się (skutecznie mogę jednak
na twoich plecach malować szagalie choć to
nieadekwatny czas) Kościół moguncki mnie gotyka (Bella
awangardą łona skłania) do bezruchu
planetoidą porównań Satelituje
wyrywkowo Ale jestem tutaj pomimo
że kot o ludzkiej twarzy zerka w
okratowane niebo (Paryżem przez okno
rok przed pierwszą wojną) Pomalowałem
parapet (zobacz) Czas pryska i kłuje przepełniony
przez arabeskowe palce Pociąga akordy skojarzeń
ale nie sugeruj mi Bułhakowa (aluzja
do uroków behemotowych nazbyt prosta) Wypatruj
oddechu Przy końcu wojny wylądujemy
(w niebieskim domu) niezachwiani pięknem
bielma kolażu na rzęsach Staniemy niebawem
ale póki co nie wstawajmy bo ja tylko wychynąłem
spod tego ramienia (synonimem hipnozy) Resztę
uczyni księżyc ( Debussy'm) i wszystko w
świetle Stąpam po śniadanie pierwszej
arabeski zapatrzonej w synonim
(niech zagra Claire du lune) stanę na parapecie
tylko
(wychynąłem synonimem hipnozy
odkrywam szept
uczę się aromatów)
jakby ponad miastem (psyt
inaczej być nie może
w obrzezanych obrzeżach
psyt
wracamy do zarania źródeł) Gdybym był
bogaczem zagrałbym
na skrzypcach stojąc jednak
na parapecie skrzypiącym witrażem
topolowo (Chaim Topol---owo!!!!) Zlewają się widoki
i dźwięki jednym drzewem
zakorzenione synonimem
hipnozy
------------------------------------------------------------------
"stanę na parapecie
tylko
(wychynąłem synonimem hipnozy
odkrywam szept
uczę się aromatów)
jakby ponad miastem (psyt
inaczej być nie może"
"nieadekwatny czas" ten przymiotnik taki troszkę nie tęgi. Poza tym, po co kursywujesz każdą parentezę?
""Paryżem przez okno"" Tu Ci się zapętlił ten nieszczęsny zapisz. Jak cudzysłów, to nie kursywa...i odwrotnie.
" Debussym" a apostrof to zjadło?
To takie techniczne sprawy. Brakuje mi w Twoich tekstach jednej rzeczy: spokoju. Wszechogarniający chaos wersyfikacyjny (nawet gdy nie jest chaosem) doprowadza mnie do szaleństwa. Wiem, ze stylizujesz to na pewien strumień świadomości (przynajmniej tak to wygląda) i żądasz od tekstu naturalności- ok. Tylko że to jest strasznie nieeleganckie. I nie zgodzę się z tym, co można powiedzieć, czyli, że brak estetyki też jest estetyką- to pójście na łatwiznę. Nawet poezja lingwistyczna może być ujarzmiona, a ta w szczególności tego wymaga.
No jestem na "tak", ale już z mniejszym entuzjazmem, mimo sympatii dla wiersza.
Muszę przyznać, ze kursywa ma u mnie pewną rolę, uwielbiam jej zachwianie;-) Ale wiesz masz rację, zwracając uwagę na cudzysłów. Bo idąc dalej w gruncie rzeczy przy zachwianiu czcionki, po co jeszcze ułatwiać nawiązanie;-) do konkretnych (.)tworów.
"brak estetyki też jest estetyką"- również mnie nie kręci bo za proste.
Fakt, że idę w suitę nie ułatwia odbioru.
Pójście w kanony, łamanie kanonów... gdyby ktoś spytał, to nie ten kierunek "ozorny". To trochę kanon (kanony), niestety nie z Taize, mieszanka niestety tych kilku (po)głosów w jednym peelu/człeku/zwierszeniu.
Powyższy tekst miał rozmaite wersje zapisu itp... i ... pozostał... taki ... jak wyżej, po rozpatrzeniu uwag;-)
Dzięki za szczerość...