Czy wiesz jak łatwo jest spojrzeć śmierci w oczy?
Tak czarnej, bolesnej, zbierającej kwiaty wszystkiego ze sobą.
Ta przyjemność, kiedy wyciąga po Ciebie swą czystą dłoń,
i odlatujesz w krainy rozpaczy, o niespodziewanej godzinie dojrzewającego wina.
I ta chęć żeby ponownie spojrzeć jej w twarz, żeby umrzeć znowu i znowu.
Duże niemowlęta przyszywające twoje doznania, i raz jeszcze ujrzeć klany dzikich kobiet
.
I wyruszyć ku spotkaniu dzieci nocy, które nawiedzą wolność i życie aby podarować je zmarłemu.
W moim odczuciu masz spory talent, świetnie obrazujesz i plastycznie poruszasz się języku, ale komplenie nie panujesz nad efektem końcowym, a więc nie bardzo wiesz co robisz. Za dużo w tym wierszu "natchnienia" i barokowych fasad.
Poza tym tanie metafory, kraina rozpaczy, godzina dojrzewającego wina ( dlaczego wina? jakie to ma znaczenie dla wiersza?) - te metafory są bardzo wyświechtane. I tak sobie siedzę i myślę nad tym tekstem, i wiesz co mi wychodzi? że ten tekst nie jest aż taki zły, po prostu niedopracowany. Bardzo niedopracowany, ale możesz go ponaprawiać. Sam zdecyduj czy warto.