Spojrzałem w lustro,
rozpostarłem skrzydła,
i jąłem podziwiać
prostotę swych piór.
Wrzasnąłem chrapliwie,
bo cisza zakwitła,
podkradła się do mnie
podpełzła jak szczur.
W lustrze dostrzegłem,
że oczy mam czarne,
tak czarne jak węgiel,
jak czarna jest noc.
A ciszę zabiłem,
bo próby jej marne
wpełzania mi w gardło,
stawania na sztorc.
Wrzask kruka jest głośny,
bo ma za zadanie
zabijać i ranić,
wyniszczać i ciąć.
Ja w lustro wpatrzony
podziwiam konanie,
tej ciszy co krwawi,
bo wbiłem w nią szpon.