Żaden chłód nie przychodzi znikąd.
To przecież sen. Zimowy. Z tej okazji
kupiłam płaszcz, tylko rękawy przykrótkie.
Znów zapomniałam, że podobnie jak ja
gubisz rękawiczki, może dlatego mamy
szorstkie dłonie i zimno na ustach.
W moich włosach pasma - to, jak mówi
sąsiad staruszek, zamróz wychodzi z człowieka.
Pierwsze przymrozki za mną, zesztywniałam,
i od dawna nie zaglądam do lustra.
Tu już w poziomie, stoły i krzesła wróciły na miejsce.
Zostawiłam na ścianie twój przekrzywiony
portret i patrzysz trochę z ukosa.
Tak wyglądasz bardziej ludzko.
i od dawna nie zaglądam do lustra.
Tu już w poziomie, stoły i krzesła wróciły na miejsce."-
po przeskoku z "zamrozu", który "wychodzi z człowieka" od razu w
"Zostawiłam na ścianie twój przekrzywiony
portret i patrzysz trochę z ukosa.
Tak wyglądasz bardziej ludzko."
jakoś wiersz nabiera tempa, a właściwie film w mej głowie reżyserowany Twoim wierszem przykuwa moją uwagę bardziej.
Ale ja taki kapryśny jestem. Podoba mi się t-wiersz nawet w pełnej zamieszczonej wersji.
ArS
"...i patrzysz trochę z ukosa.
Tak wyglądasz bardziej ludzko."
A ja bym zaglądnęła do lustra -żeby sprawdzić te pasma we włosach, ale nie po pierwszym wersie drugiej zwrotki, tylko zaczęłabym drugą właśnie od - Od dawna nie zaglądam do lustra.
Pozdrawiam.
trochę nadziei
kupiłam
zielony płaszcz"
- aż mi się Lipnicką zanuciło. i ta melodia chodzi mi po głowie, nie pozwalając wejść w wiersz. chyba poczekam aż uleci, wtedy wrócę.