Najprawdziwszy upadek Imperium Romanum

Voyteq Hieronymus de Borkovsky

 


Juliusz Cezar miał jeszcze teoretycznie ostateczną szansę ucieczki na kraniec życia
a stamtąd byłoby mu już łatwo dostać się na krawędź zakręconą wokół własnej szyi
ale historię zamknięto w bezsenności aksjomatów
a jego akurat wynagrodzono sowicie jak linoskoczków porażonych okruchami chleba

 

tam
gdzie schronili się pretorianie zachodzącej zieleni
gdzie polegli mistrzowie małych oracji
gdzie zamknięto obłąkanych którzy nigdy nie odpowiedzieli na własne usta
gdzie niepokonany niepokój zmylił czystych filozofów z wyspy łap Sfinksa

 

a sygnet Dioklecjana synteza cykuty i podniebienia zatopiony w makowych traktach zamarzniętej krwi
gdyż nie zostawił odcisku sławy wśród gwałtownej poświaty bez twarzy
chociaż przerażonej żywicy myśli podsłuchane zapadną na długo w laurowe wieńce płochliwych stołów
by raz jeszcze zachodnie prowincje przywieść pod rozłożyste drzewa kwitnące kurzem

i rumowiskiem
spalonego sadu

 

któż więc ucałuje dłoń którą poważono się wyjąć z grobu
któż więc przyniesie deszcz bez igieł pachnącego ziarna
któż więc pokona jastrzębia bez wyraźnie zaznaczonej blizny spełnienia
któż więc przebije oszczepem wyśnione wargi przenajświętszych kroków

 

być może listek figowy Romulusa Augustulusa to tylko zwykłe proscenium z zamknięta klatką
bez kruchych owoców wonnych najcięższych win kamiennego tłumu pokornych
jak jasny piasek matki – lampy skąd przychodzą nieżywe wiatry i żywe rany
wyrównanych mgieł niezrównanych chaszczy i równych żarówek

 

nie udało się jeszcze wiele wypraw do kresu harmonii i chaosu
nie udało się jeszcze zdobyć obelżywych Aten Efezów i Syrakuz
nie udało się jeszcze zatopić całej floty termopilskich skrzydeł
nie udało się jeszcze wyszorować szklanych dachów ptasiej ziemi

 

nad Tybrem Nilem i Bosforem kościste pieśni na policzonych strunach
za wiarę co zjedzona przez błękitne szczury
wyrywają spiżowe zęby
zjednanym pamiątkom
pawich rozkoszy
 

Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Voyteq Hieronymus de Borkovsky
Wiersz · 27 października 2010
anonim
  • Justyna D. Barańska
    "ostateczna szansę " - ogonek
    "pretorianie zachodzącej zieleni" - hmm zachodząca zieleń? skąd ta zieleń?

    "przyniesie deszcz bez igieł pachnącego ziarna" - podoba mi się tu przejście przez igły, w końcu to wspólne dla deszczu i może nie dla samego ziarna, ale dla kłosków na pewno :)

    · Zgłoś · 14 lat