codziennie
przyskakuje do mnie
gromowe larum
zakratowanych murów
i bezrzeczywistych debat
za które płaci się
luidorem z miazgi uśpionego wiatru
tudzież powinnością chłodu
wykutej na pamięć
obcości
szukając podniesionego kołnierza rozwianego płaszcza
uciekam przed lękiem niedopisanego nokturnu
w czarny pasaż Etiudy Rewolucyjnej z kilkoma kroplami
błękitnej krwi
czaszka Poloneza As - dur
nie jest już lękiem
uroczyście tronowego pustkowia
Drugą psuje imiesłowowy równoważnik zdania.
I znów dobrze kończysz.
Trudno mi podjąć jakąś decyzję. Traktuje te Twoje wiersze bardzo osobliwie, bo myślisz innymi kategoriami, to już wyższy poziom abstrakcji. Hm, chyba będę przeciwko temu tekstowi. To dlatego, że puszczaliśmy Ci już o niebo lepsze.