"Kto to widział czarną kurę?!"
rzekła koza, a ogórek
wnet ze złości poczerwieniał.
A pomidor tak powiedział:
"Mości mój ogórze miły,
pan powstrzymaj swoje siły,
swą czerwienią nic nie wskórasz".
To zgasiło wnet ogóra.
"Ale co z tą czarną kurą?"
stała koza wciąż przy swoim.
"Czy jej jaja są na twardo?"
spytała aligatory.
Aligator też nie wiedział,
co za cud natury w kurze,
lecz tuż obok chrabąszcz siedział.
Wzniósł swe oczy wnet ku górze:
"Świadczę wszystkim państwu tutaj,
że to wybryk jest natury,
z tego Chrystka był wszak hultaj,
przemalował wszystkie kury"
Jezus Chrystus siedział z boku,
przysłuchując się dialogom.
Łezka mu stanęła w oku,
że co złe przywarło bogom.
Więc popatrzył na około,
sięgnął ręką do kabura.
Taką było jego wolą:
musi umrzeć czarna kura!
Lecz ptaszysko było mądre,
zrazu w krzaki dało susa.
Kto na jajach teraz sądzie?
Czy posadzić tam Jezusa?
I dziś siedzi Pan na grzędzie,
lecz swą głową buja w chmurach.
Końca świata już nie będzie,
zbawicielem czarna kura.