Zimą i noc zakaźna zimny oddech maski
czas podpadł nie raz próbie nie wiem gdzie zostanie
choruję bardzo cicho odchodząc obrazkiem
podłe pragnienie które moje serce złamie
wyschnięte dłonie bólu dawniej krok do łaski
nie chcę odwiedzin strachu proszę dzień samotny
płytkie to zanurzenie morfina nie drażni
jak sen go spotykam - płacz deszczu pochodny
linia jest mniej gwałtowna błaga o ustanie
lekarz już coś poprawia nie zdradzi wyroku
on - pomnikiem na grobie kości nie połamie
zimne bezduszne ciało heroiny wyrok.
tylko na litość Boską! zrób coś z interpunkcją, bo na obecny stan jest jak totek na chybił-trafił.