najbardziej bolą nieodwzajemnione powroty zatopionych łodzi
najbardziej bolą nieodzowne powroty zatopionych ludzi -
wieczorne nocne poranne o każdej porze bez pory
z ciężkimi nogami z ciężkim sumieniem z ciężkim kacem
a dalsze losy bohaterów często wołają o pomstę lub przynajmniej o zwykłe współczucie
albowiem godne to i sprawiedliwe poniekąd słuszne gorzej jednak ze zbawiennością –
wiele zarośniętych dróg wiele rozebranych szlaków wiele wyschniętych rzek
bez pielgrzymów i przechodniów bez wygnańców i perypatetyków
aż po kres ostatniej litery Księgi Rozstajów nigdy nie odczytanej nawet w głodnym refektarzu mgieł
ściany rozśpiewanych domów niemile udają martwego wilka z pozłacanymi zębami
ich spowolnione pytaniami usta wylewają kubłami wodę z własnych butów
by szelest nieuzgodnionych cieni rozproszył poświatę zamaskowanych gór białej pokuty -
czas już wymienić pasek od spodni czas wymienić udręczone koszule czas spłacić miłość
najbardziej bolą powroty nowych odkupicieli –
bezbolesne bezkompromisowe bezwstydne bez początku i końca bez imienia i nieśmiertelności
kaleczące gardło przy samych genitaliach wpychające lęk w czerwone zwierciadło suchej farby
by wydobyć drzazgę z popielatego płaszcza twarzy i przemówić charczącym zaklęciem milczenia
najbardziej bolą powroty których zawodzenie obtrąca szkielety drzew i chmur
a kroki ich klękając na schodach pokrywają zimnem korytarze
Powtórzenia dobrze wybrzmiewają.
Nie moje klimaty, nie trafia we mnie ten tekst, ale bez wątpienia jest dobry.
Jestem pod wrażeniem. To zdecydowanie jeden z najlepszych tekstów w Twoim wykonaniu (z tych, które miałem okazję czytać). Początkowo myślałem, że wiersz okaże się rozwleczony i przegadany, ale nie. Każde słowo na swoim miejscu, sprawne enumeracje, dobra klamra, głęboki sens i świetny tytuł. Z czystym sumieniem na "tak".