kiedy wybuduję dom
pudełko bez zbędnych kolorów
metalowe i proste kuszące bielą
będę wiedzieć że spokój zapanował
nikt nie naruszy muru mnie samej
co nie samotnością tylko ostoją
zielenią okraszę wiek we mnie
w śród ludzi ale nie z nimi
z gazetą w dłoni bez polityki
poglądów idei
a Syzyf
cóż on już nie we mnie
nadal pchać będzie to i owo na chwałę
PS. "kiedy wybudujĘ (...)"
Dla mnie tu jest zbyt duże pomieszanie wątków. Tytułowe imperium, dom, coś silnego, nie do przebicia, można było ciągnąć w tę stronę, w stronę nienaruszalności i niezburzalności. Tymczasem pojawia się oklepanizm wyodrębnienia się z tłumu, odcięcie od mas i bach! Syzyf! Syzyf nie za bardzo ma tu podstawy do pchania. Wepchnięty na siłę.