Dzikie dziecko pełne łaski i gniewu
Skuwa łancuchami Twoje oczy
Miesza resztki słów z krwią
Marne zdania które topisz w pustce i kłamstwie
Mają zaszczyt pozostać w jego ciemnej kopule
Swą nagością zawstydza gwiazdy szybujące nisko ponad czasem
Mroźne dłonie nie panują nad jej świetlistym ciałem
Może wiatr będzie łagodził nasze ciała połączone boskością
W zimnej i skromnej przyszłości