czeluść piwnicy cięta światłem, jak brzytwą
tnącą oko w "psie andaluzyjskim"
wzruszone powietrze i kurz, usiłujące odetchnąć
na zewnątrz stare zabawki, spocone tłusto ściany
resztki tynku podobne gwałtownym dotykom
parciany worek przeżegnany ostrzem szpadla
pierwszy dzień zimy, czas już przywieźć węgiel
czarno na białym, ślad na drodze dłuższy niż życie
wrzyna się w pole po same płuca, głęboki dekolt nocy
kroki płyną pod prąd, wykształcona postać wychylona
ku granicy lasu, papieros, zdarta dłoń walczy o ogień
szkielet księżyca rozcina chmury na obłoki
dymu unoszą się, marzną, w końcu gasną
niedopałek wbity w śnieg miękki jak chrząstka
bóg uwierzył w siebie
na zewnątrz stare zabawki, spocone tłusto ściany
resztki tynku podobne gwałtownym dotykom", genialne! duszne pomieszczenie , ale wiersz wymyka się, wynurza się i jest cholernie dobrze!