wydeptując ścieżkę do rajskich jabłek odkryłem Amerykę
kąpiącą się w jeziorze, o włosach skręconych jak pukle
pięknej żydówki moszczące siennik żołnierza Wehrmachtu
zbliżałem się do brzegów, poszarpanych zatoczkami
jak odłamkami, a potem tylko karetka w białym obłoku
jeden świadek i pielęgniarz o twarzy męża stanu
z wystających stóp opadał schnący piasek
krople spływając po udach zasilały coś, co śpi
niespokojnie w trawie, pod śniegiem, asfaltem
dziewczynki rzucały płatki róż w procesji Bożego Ciała
pamiętam to ciało, śmierć w czerwcu była młodą kobietą
jabłkiem w czerwonej skórce ledwo draśniętym zębami
ślady piasku mrówki zbiorą po ziarenku, zalęgną się komary
jadłem wtedy maliny obok jeziora, pocąc się jeszcze bardziej
są bardzo nietrwałe a sezon krótki, z pestek jabłka wyrósł garb
To kapitalny tekst, trzeba tylko ujednolicić interpunkcję.
tak, interpunkcja to moja pięta achillesowa, ale robię co mogę :)