Nie jest źle, ani gorzej, dalej jeżdżę przez mosty,
teraz nieco nowsze, dalej zginam szyję pod grubą,
czarną kreską. Nad nią dni i lata kiedy znałem słowa,
podchodziły ufnie jak szczeniaki i ocierały się o dłonie.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Ufam pamięci bardziej
niż papierowi, powtarzam mantry i szukam
tego, co nie chce być znalezione. Ja też nie
jestem zbyt pilny, w końcu nie jest źle, dalej mam mosty,
drogę, nic nie spłonęło.
I tylko, chociaż coraz bardziej wiem co,
to coraz mniej wiem jak.
Z drugiej zauważyłam taki mały paradoks.
''wiele się zmieniło(...)dalej mam mosty,/drogę, nic nie spłonęło.'' Czyli nastawienie do życia się zmieniło, ale sposób średnio.
''szukam/tego, co nie chce być znalezione'' - taki banałek, wielu młodych (niekoniecznie wiekiem, raczej dorobkiem) poetów szuka tego, co nie chce być znalezione, widzi niedostrzegalne itd. Ale nie ma tragedii.
No... to się powymądrzałam nad wierszem, a teraz czekam na kolejne.
Wcięło mi komentarz przed chwilą, więc teraz będzie skrótowo, bo nie chce mi się powtarzać
Tekst jest taką okolicznościówką, przypałętało mi się kilka wspomnień i skojarzeń, napisane toto zostało raczej bez zastanowienia więc ani dopracowane, ani przemyślane. Niemniej jednak za komenta przy pisaniu którego trzeba było się powymądrzać dziękuję, bo to zawsze miło, że komuś zechce się nad tekstem pochylić.
Brak ostatniej kropki niestety jest raczej niechlujstwem niż wielokropkiem, zaraz poprawiam.
Z kolejnymi może być problem, bo w zasadzie nie piszę. To powyżej to taki trochę wybryk, który narzucił się sam. O tym co było i jest.
tylko to jakoś tak niemrawo podane, poczytać i już. nie mniej jestem za autoryzacją.