Wędrówka
Na szczyt nieznany wolno wchodzę
Po kamiennym szlaku znaczeń.
Wśród mgieł się czai jakaś przynęta;
Mówili o niej, lecz nie pamiętam.
A pełno we mnie uszkodzeń,
I wciąż ze wzrokiem wbitym w ziemię,
Dlaczego? Nie wiem,
Pewnie nie można inaczej.
Kiedy się wszystko rozkołysze,
Myśl wskroś spojrzenie rozchmurzy.
Chaos wyrwany z myśli początku,
Sam szereg nowych ułoży wątków,
Ze wspomnień różnych, zasłyszeń.
Złoży autograf pod obrazem
Pamięć. Tym razem.
Sam siebie nie mogę zburzyć.
Ostatnia przełęcz już przed szczytem,
Kosodrzewina się płoży.
Wiatr zagubiony jęczy w urwiskach,
Odchodzi, wraca, wszystko uciska,
Znaczenia wszelkie zakryte.
Gdzieś przestrzeń nowego poznania
Po cóż się wzbraniać?
Wystarczy ciało ułożyć.