podczas konferencji prasowej
Mojżesz
długo recytował epos o chuście Weroniki
- Gdzie byłeś? – spytałem
- Jadłem śnieg... – odparł - ...bez przypraw
później podzielił się ze wszystkimi
nie utrwalonym nigdzie wizerunkiem -
na szczęście
wyszedłem
na papierosa –
nad Synajem wschodziła
przysypana świeżym piaskiem
noc
potłuczonego dekalogu
no tak, rozbieżność między tradycją a realiami, tylko słońce wciąż wschodzi te same (choć podobno ono też się wyczerpuje). początkowo kłócił mi się Mojżesz z Weronika, bo to przecież odwrotna kolejność dziejowa była, ale przecież Żydzi nadają dzieciom biblijne imiona. więc przekładam Mojżesza do współczesności i już w tej czasoprzestrzeni może wspominać jej wyczyn. tylko z drugiej strony, jeśli tylko Żydzi biblijne wykorzystują, to co tam robi Weronika, która należy już do chrześcijaństwa? no i klops. wciąż mi coś nie pasuje, jakby co.
no i jeszcze ten śnieg. on kieruje uwagę w zupełnie innym kierunku, nie łączy mi się w żaden sposób z tymi tablicami i jako to na Synaju śnieg? mogę się mylić, ale śnieg to chyba ostatnie z czym bym go skojarzyła. proszę mnie poprawić.
A imiesłowy, to zależy jakie imiesłowy.
Ale to już pozostawię naszym studentom polonistyki. Ich działka.
Ale do wiersza. Mam tylko jedną poważną uwagę. Śnieg. Absolutnie wyłamuje się z całego porządku wiersza, stając się jakąś dziwną siłą destrukcyjną. Poza tym forma, logika, język (poza tym błędem ortograficznym) są jak najbardziej ok. Jednakże z błędem puścić wiersza nie możemy, to znaczy nie możemy puścić wiersza z błędem nieuzasadnionym. W tej wersji na nie.