każda wyprawa w śnieg kończyła się podrapaniem strun głosowych
odrywaniem rzepek od kolan
przy masowaniu czerwonych uwypukleń
wycieraniem włosów w pełni koloru
i spaniem przy lampie kupionej za ziarenka ryżu
pamięta niebieskie wróble
namalowane na ścianie w świecie
rozproszonym przez pocisk
i przy zgaszonym świetle otwiera smugą promienia
starą szafę z zepsutymi zawiasami
nie wybiegną z niej dzieci Noego
prążkowane zwierzęta
garbate wielbłądy z Beduinami i tureckimi dywanami
nie wyjdą panowie specjalnego traktowania
którzy mogą śmiać się w garniturach
z błękitnych oczu pań na czarnobiałych plakatach
butelka tranu nie zamieni się w wieloryba
Właściwie nie mam zastrzeżeń, czyta się naprawdę świetnie.
Jedyne co mi nie odpowiada to ostatni wers. Zakończyłabym na plakatach.
Pozdrawiam serdecznie,
P.
kończyła się podrapaniem strun głosowych
Dziel na dwa.
niezmiernie ujęły mnie tu wieloryby.