pusty (w połowie)

smykusmyk


Morris czyta dużo książek, opowieści o cudzym życiu.
zapamiętuje wersy, czasem całe strony i recytuje
przydrożnym kurwom podczas stosunku.

 

Alice, to ciężka praca, nie wiadomo kogo możesz
spotkać [na tej drodze] twoje włosy są zbyt piękne,
oczy zbyt smutne. Alice, poczytam Ci na dobranoc

 

dom jest przepełniony - nawet ściany ubrał w słowa.
na półkach kilka starych zdjęć, gdzieś z boku pusta klatka;
pokój pachnie starością jego babci, trutką na szczury.

 

przed domem dzieci szukają zabawy, rozrzucają ubrania;
brudzą w piasku ręce, twarze; kocie siki w kieszeniach,
drobne ziarna zacierają oczy. z wiekiem uśmiechy
przeciekają im przez palce.

 

Morris wciąż czyta, nie poznaje siebie. kupuje kilka luster.
 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 4 głosy
smykusmyk
smykusmyk
Wiersz · 3 marca 2011
anonim
  • smykusmyk
    Z tą interpunkcją to jakaś apokalipsa.
    Poprawność językowa jest u mnie zawsze na pierwszym miejscu, a tu - w każdym wierszu właściwie - wychodzą jakieś krzaczki. Nie wiem skąd ta niekonsekwencja, wiersze piszę w taki sposób, że ich nie poprawiam. W sensie - piszę bardzo szybko, mam pomysł, który przelewam na papier, później sprawdzam całokształt i udostępniam. Wcześniej nie widziałam tych błędów. Szczególnie, że zamieszczam jeszcze na dwóch portalach i dotychczas nikt mi na to nie zwrócił uwagi :)
    Znakiem tego - muszę się bardziej pilnować.

    Pzdr,
    P.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • Justyna D. Barańska
    Ja tak sobie myślę, że Morris to jest takie dobre imię dla kota, słyszę je i jakoś automatycznie widzę sierściucha, ale to tak poza tekstem ;) Natomiast w tekście próbuję znaleźć jakąś regułę, która wytłumaczyłaby mi stosowanie raz wielkiej, a raz małej litery po kropce, bo to się chyba już w poprzednich wierszach pojawiło. Rozumiem jeszcze, jak ludzie rezygnują z interpunkcji i wielkimi literami tylko zaznaczają, kiedy ma nastąpić nowe zdanie. Może ktoś z czytających mi powie, bo niegrzecznym byłoby wymuszać odpowiedź na autorze.

    Ładnie wychodzi z tego wiersza bowaryzm, ale przede wszystkim problem tożsamości. To nie tylko mieszanie porządków rzeczywistego i fikcyjnego, lecz również ustawienie siebie w którymś z tych porządków.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • estel
    Wiesz, usunęłabym "podczas stosunku"; kończąc na kurwach dodałabyś Morrisowi zdolność decydowania, trochę więcej przestrzeni, która przy takim zdeterminowaniu postaci mogłaby się przydać. Tym bardziej, że w tytule odnajduję nawiązanie do potocznego definiowania pesymistów, optymistów i realistów i jednak nadzieję dla Morrisa, który przez zaczytanie zatraca siebie.
    Po takim wierszu zaczyna się widzieć słowa na przedmiotach, ich nazwy a nie je same. To jest przestroga dla czytających za dużo! :) Podoba się bardzo.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • smykusmyk
    ktośka: Bardzo dziękuję za miłe słowa :)

    Melody: Cieszę się :)

    Rita, Marzena: Jako nieskończony filmoznawca (nieskończony z racji statusu wiecznego studenta), nie mam innego wyjścia jak zgodzić się co do "scenariusza" :) Bardzo często piszę właśnie w ten sposób, dobrze się czuję w takiej stylistyce i nierzadko inspirują mnie filmy (a obejrzałam ich znacznie więcej niż przeciętny kinoman :) ). W tym akurat przypadku trochę zainspirował mnie film "Tony", który zresztą dosyć często jest zaczątkiem dla mojej twórczości. To niszowy obraz o jednym dniu z życia londyńskiego seryjnego zabójcy (http://www.rottentomatoes.com/m/tony/). Kocham takie kino, mroczne, przytłaczające, minimalistyczne. Bardzo krótki, bo trwa tylko godzinę, bardzo opieszały, cichy, w pewnym sensie spokojny, a przez cały czas czuje się ogromny niepokój. Mój mężczyzna twierdzi, że uwielbiam filmy potwornie nudne (na których on w większości zasypia :), w sumie coś w tym jest. Ale ja po prostu nie lubię "prześlizgiwać" się po tym co oglądam. I takie też staram się pisać wiersze.

    Marszyński: Czasem myślę, że jestem straszliwie monotematyczna. Piszę w określony sposób, mam swoją ulubioną tematykę (chociażby ta wspomniana amerykanizacja jest w moich tekstach wszechobecna). Muszę się trochę "uwszechstronnić" :)

    Dzięki za czytanie.
    Pozdrawiam,
    P.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • Marcin Sierszyński
    Całkowita amerykanizacja na płaszczyźnie językowej i sytuacji lirycznej z jednej strony frapuje, a z drugiej przypomina: "gdzieś to już czytałem, setki razy". Co prawda, nie zawsze w taki interesujący sposób. A wiersz jest jak najbardziej udany.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Tutaj zgadzam się z Małgosią - powiedziałabym wręcz, że to opowiedziany film.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • Rita
    Czytam i się uśmiecham, bo dla mnie to bardzo dobry mini "scenariusz", na ciekawy film:)

    Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • The Madeleine
    Wiesz, tak jakoś - ruszył :)

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • ktośka
    Fajne są te lustra złożone z niepoznającym siebie; cholera to jest w ogóle fajny tekst. Kawał czegoś dobrego,
    kłaniam się autorowi

    · Zgłoś · 13 lat temu