regulatornia

smykusmyk

prawie zapadłem się w twoje miasto, boży synu.
widzisz mój dygoczący punkt zmartwychwstania?
ratuję budynki z ciała, chwytasz więc moje
potknięcia (stukoty, brzemienne rzeki). zarysowałeś
żebra ulic niestabilną ręką, skrzywione krawężniki
układają się pode mnie.

 

dziś, przed sennym mrowiem,
każesz klękać, boży synu.
twoje dzieci śpią pod miastem, ziemiste karły.
 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 1 głos
smykusmyk
smykusmyk
Wiersz · 15 marca 2011
anonim
  • smykusmyk
    Mój mężczyzna stwierdził ostatnio, że jako wyjątkowo emocjonalna osoba piszę wyjątkowo wyzute z uczuć wiersze :)
    I coś w tym jest (co napisał Marszyński) - zdaję sobie sprawę, że moje teksty są bardzo "suche".

    Dzięki wielkie za zaglądnięcie,
    P.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • Justyna D. Barańska
    A ja nie mam się do czego przyczepić, wiersz po prostu płynie. Do kościoła w końcu przynosimy Boga w sobie i myślę, że ten tekst również wymaga, aby własnym duchem go ogarniać.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • sin∞ger
    zgodzę się z Marszyńskim, ale kocham tytuł. jest piękny.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • Marcin Sierszyński
    Coraz bardziej obawiam się, że te wiersze to kościół bez Boga. Kolejny tekst z rzędu jest nie do zarzucenia, ale wciąż brakuje w nich złota, mirry i kadzidła.

    · Zgłoś · 13 lat temu
  • Joanna Krzepina

    · Zgłoś · 13 lat temu