prawie zapadłem się w twoje miasto, boży synu.
widzisz mój dygoczący punkt zmartwychwstania?
ratuję budynki z ciała, chwytasz więc moje
potknięcia (stukoty, brzemienne rzeki). zarysowałeś
żebra ulic niestabilną ręką, skrzywione krawężniki
układają się pode mnie.
dziś, przed sennym mrowiem,
każesz klękać, boży synu.
twoje dzieci śpią pod miastem, ziemiste karły.
I coś w tym jest (co napisał Marszyński) - zdaję sobie sprawę, że moje teksty są bardzo "suche".
Dzięki wielkie za zaglądnięcie,
P.