idziemy na skraj a niebo jest tuż
Siekiera – Idziemy na skraj
nie pamiętam smaku tamtego powietrza
a przecież zużywałem go znacznie więcej
wracając ze szkoły okrężną drogą jak nomad
nie tęskniący za dachem i programem TV
zrzucaliśmy pierwsze skóry, wytarte na łokciach
i kolanach, wygarbowane słońcem jakby dotkliwszym
tamtej wiosny, przechodzimy pierwszą zmianę czasu
czas przechodzi przez nas jak szpilka przez chrząstkę
w zagajniku bawimy się w wojnę, biegnę piaszczystą aleją
przeświadczony jak inni o młodzieńczej nieśmiertelności
trafiony plastikowym strzałem snajpera odpadam z gry
twarzą nurkuję w mech, w czerwony odcień trawy
nie pamiętam kolorów tamtej wiosny, prócz bladości
najsprawniejszego z nas, gdy zemdlał podczas przerwy
rozcięta warga nabrała koloru, pulsowała jak myślnik
rozdzielający daty urodzin i śmierci, jeszcze rósł
a my czuliśmy lekkie tąpnięcia w powietrzu
i nawet owady traciły orientację w locie
obecnie alejka zarosła asfaltem, przemykam wieczorem
zasłonięty szczelnie przed wschodnim wiatrem, a czasem
obawiam się nagle oderwać wzrok od ściany
i odwrócić, tak przypadkiem,
bieg zdarzeń
Uchwycenie jakiegoś momentu, wspomnienia, czegoś u progu dorosłości, do czego zawsze będzie się wracało myślami, do czego będzie się tęsknić. Zrzucanie pierwszych skór, pierwsza zmiana czasu – przeżywanie było wtedy intensywniejsze.
„rozcięta warga nabrała koloru, pulsowała jak myślnik
rozdzielający daty urodzin i śmierci,” - świetnie powiedziane.
Można by się przyczepić do paru rzeczy, ale przecież nie o kosmetykę tu chodzi, a to POEZJĘ.
Proszę o więcej takich wierszy. :)