patrzę na skrawki
które cichym szelestem spadają na parapet
układają się blisko siebie zupełnie jak ludzie
po tamtej stronie
za oknem osiem kresek wreszcie
skończyłem
patrzę na ostrze grafitu
teraz mogę skreślić co zechcę
rysuję sąd ostateczny -
inny niż u memlinga
szyba wydaje przeraźliwe dźwięki
flamastrem po cichu stawiam szubienicę
Zrezygnowałabym z "beznamiętnie" na początku - entuzjazmu w wersach nie da się wyczytać nawet na siłę; i "które" brzydko wisi na wylocie. Ale poza tym jest w porządku.