znów muszę się naginać, prężnie napinać wytrzymałość. buraczany sok i tamte suche dłonie znikają gdzieś za elektronicznym horyzontem i opuszczam wyśnioną na kacu Alabamę.
żegnaj, słodki apetycie ostra brzytwo niedostępności, moje wdzięki obumierają pod sakralnym niebem. Rewolucja. czarodziejska dysgrafia, nieuleczalna zagra mi grafomania.
9999. nowa epopeja sprawiedliwości, nowy kodeks miłości w mojej głowie.
z jeszcze żywszych ruchów
Magda
Magda
Wiersz
·
1 kwietnia 2011
To nie sprawka Pana Wywrotka ;)