zabiorę się na rękach do innej ziemi, zdecydowałem
by odejść, dlaczego myślisz że tylko przez drzwi?
zawróć, kiedy jeszcze widzisz przejście
w trzecią stronę
do sztucznych rajów tylko pociągiem,
takim zwykłym z zamazanymi szybami,
albo i bez szyb, z dyndającymi nogami
bosych gazeciarzy
pewnie do Gdańska, niebieskawy kraniec
oka i szklany zegarek, który zawsze
pokazuje godzinę odlotu, najjaskrawsze
detale pokażą
słabość wiązadeł w palcach, na przegubach
koraliki z zielonego piasku, wpadają między rzęsy
pawie oczy grzęzną w mokrej trzcinie nad powieką,
roztarte na skórze
powroty mają chleb w zębach, żeby nie oddać
tego z wczoraj przez usta, głód się zbiera
żółtą wodą do połowy przełyku, pulsują
błękitne od nabrzmiałych żył skronie
mętnieje tęczówka