Spękania
Zdradzieckie mary śnią ponętnie
Złudną rozkoszą pędząc wzwyż,
Szyby zgnębione sumą pęknięć,
Z widokiem na sczerniały krzyż.
Jak owijając nieistnienie
Kaptur opuścił się na łeb,
I wszystko innym jest pragnieniem
I nie ma smaku zwykły chleb.
Chrzęści wśród zębów piasek ciszy
Odmiennej pośród innych cisz
I krzycząc milczę. Czy ty słyszysz,
W jakich się echach zmieścił spiż?
I dudnią ściany sumą jęków
Znajomym grzmotem pośród burz,
I widzę coraz więcej lęku
Który się do mnie skrada już.
Coś się wyrwało z dna odmętów
Nieistniejących za dnia mórz
I obejmuje mnie bez wstrętu.
Brak mojej zorzy jest wśród zórz.
Łatwiej by było, gdybyś jednak przyjęła że "stylizacji" tu żadnej nie ma. Po prostu, taki jestem (choć trudno w to uwierzyć) w życiu codziennym i tak piszę. Używam takich a nie innych zestawień słownych i daleki jestem od nowomowy szpikowanej angielszczyzną na przemian z językiem "osiedlowym", młodzieżowym itp.
Więc piszę sobą, a jeśli o inspiracji mowa, to jest nią moje życie, wartości wyniesione z domu, oraz troska o to, by w pogoni za "postępem" nie gubić własnej tożsamości.
Subiektywną oceną jest, czy słowo "nieistnienie" jest nadęte, a np: " sie ma", "nara" jest znakomicie ulokowane w obecnej percepcji komunikacyjnej.
Nie inspiruje się mistrzami (nie więcej niż oczytanie i przyzwoitość intelektualna nakazuje), ale też każde słowo mieszczące się w aktualnych słownikach Języka Polskiego, traktuje równoprawnie i nie nadaje mu znaczeń innych niż posiadają.
Nie nadaję im kwantyfikatorów (nadęte, górnolotne, niemodne, staroświeckie, czy temu podobnie).
Wiem, że nie wpisuje się w nurt nowoczesnej poetyki, ale to właśnie winno być dowodem, że pisze sobą i dla poklasku, ułudy "nowoczesności" nie płynę z nurtem aktualnych tendencji, choć zapewne byłoby łatwiej.
Nadto uważam, że na ogromnym polu różnych prezentowanych poetyk, i ta zmieścić się może i przez niektórych przynajmniej być czytaną.
Albowiem ze swojej strony czytuję i nawet lubię niektóre wiersze Mirahiny, Sarny, Dehnela, Bielskiej czy Julki Szychowiak i do głowy mi nie przychodzi z jaką (i na kogo) stylizacją mam do czynienia, choć byłby to temat ciekawy (zważywszy niektóre wywiady-rozmowy w/w.).
Jeżeli jednak, pisząc sobą, odbierany jestem jako zaisnspirowany mistrzami, to i nie wiem, czy powód to do wielkiego wstydu. Złośliwi powiadają, że Mickiewicz też nic nowego nie stworzył bo inspirował go Byron na którego się stylizował.
O inspiracjach "młodych gniewnych" już wspomniałem, Łatwo to nawet w internecie prześledzić (kto, kogo, jak inspiruje). i kto na kogo się stylizuje.
Jest to bowiem zarzut który można postawić każdemu, bez względu na to, jaki nurt poetyki uprawia.
Przy większym samozaparciu, to nawet i "udowodnić" można.
Pozdrawiam serdecznie.